Poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez leśne ścieżki wąąąskie! Kto dogoni psa... tfu!.. nas, kto dogoni nas?
Niewiele brakowało, a przydybaliby nas na gorącym... Co to był za wyścig! Padnij! Powstań! Bieg na czas przez ściernisko. Tu to chociaż oczy można było mieć otwarte. Szaleńczy sprint przez las w połowie odbył się niejako bez używania narządu wzroku, bo tak bliskiego kontaktu z pajęczakami wszelakimi nie zaliczył nikt. Nigdy! Słowo "naocznie" należy interpretować dosłownie. Szczęście całe i pół sprytu, bo widok wnętrza niewielkiego, dobrze ukrytego w lesie dworku zachwyca. I już między te kolby! I już w te probówki przelewać! I już tymi mieszadłami grzebać! Za nic mam uprzejme, pełne troski uwagi współtowarzyszy "jak ci co zaraz w gębę wybuchnie, to...". E tam, co wy tam wiecie! Znalazłszy chloroform już biegłam dawać do powąchania, ale nikt nie okazał entuzjazmu. Ni krzty zainteresowania nawet! Wprost przeciwnie - zaczęli znacząco kręcić wymowne kółka na czołach... Nic zrozumienia dla niezdrowej pasji! Żadnego poparcia dla niezwykłego hobby! I jeszcze inni, niektórzy, wtykają szpilki - to nie ludzie, to wilki! (to mówiłem ja, Wacław Jarząbek)
Obiekt w Wielkopolsce, ukryty w lesie. Najstarsze znalezione dokumenty datowane na rok 1958. Zachowane fragmenty klisz pozwoliły podejrzeć kawałek historii tego miejsca